niedziela, 16 grudnia 2012

Back stage - akredytacje

Praca w Parlamencie Europejskim i innych instytucjach europejskich wymaga dopilnowania kilku rzeczy, które później zdecydowanie ułatwiają nam życie. Jedną z nich jest akredytacja.
Najlepiej stała: tą dziennikarską uzyskuje się nigdzie indziej jak w centrum akredytacji Komisji Europejskiej. Trzeba przygotować szereg dokumentów - od listu od wydawcy, poprzez informację o częstotliwość publikowania, a czasami potwierdzenie zarejestrowania firmy. TO wszystko umożliwi nam otrzymanie żółtego plastiku, dzięki któremu wejdziemy do wszystkich instytucji: Parlamentu, Komisji, Rady oraz Komitetu Regionów.U nas trochę czasu to zajęło, jako że Pan od akredytacji był akurat na urlopie i okazał się być niezastąpiony. 
- Macie szczęście, że chcecie akredytację tylko do końca maja - usłyszeliśmy - na taki okres mogę sam podjąc decyzję. W przeciwnym razie trafiłaby do specjalnego komitetu akredytacyjnego. To mogło by trochę potrwać.
Komitet akredytacyjny? Nieźle - pomyślałem. To potrzeba specjalnego zespołu, aby zadecydować czy będę mógł informować o Unii czy nie? A co jeśli komitet zdecyduje o nieudzieleniu akredytacji? Potem doczytałem jeszcze, że a i owszem - od negatywnej decyzji komitetu można się odwołać do.... - komitetu odwoławczego. Jest tylko jeden problem - spotyka on się ledwie dwa razy do roku. Całe szczęście my akredytację otrzymaliśmy bez problemu.
Nieco inaczej przedstawia się sprawa z operatorami kamery. Akredytacja przy Komisji Europejskiej umożliwia filmowanie wszędzie poza Parlamentem Europejskim. Tutaj potrzebny jest tak zwany T-badge - czyli plakietka technika. Są one wydawane maksymalnie na tydzień. Za każdym razem mają inny kolor. Co tydzień trzeba więc udać się do centrum akredytacji Parlamentu Europejskiego i o takową się ubiegać. Co więcej - różne kolory mają plakietki w budynkach Parlamentu w Brukseli i Sztrasburgu. Jeśli kręcimy w obu to potrzebne są dwa T-badge. Jest to podobno podyktowane względami bezpieczeństwa, ale generalnie nie widzę w tym logiki - zwłaszcza posiadając stałą akredytację. I tak przecież widzę kto jest kim.
Oprócz czysto zawodowych ułatwień stała akredytacja daje dostęp do jeszcze jednej ważnej rzeczy - stołówek instytucji europejskich. Za naprawdę rozsądną cenę można zjeść obiad (od 5 euro), co czasem w toku pracy i realizacji nagrań okazuje się bezcenne.

P.S - cała procedura formalna jest opisana tutaj: http://ec.europa.eu/dgs/communication/services/accreditation/perm_en.htm 

niedziela, 2 grudnia 2012

Dom Polski Wschodniej

fasada kamienicy (żródło www.lubelskie.pl)
To właśnie w Domu Polski Wschodniej na Avenue de Tervueren 48, mamy swoją siedzibę. Kamienica secesyjna, która podobno należała kiedyś do wokalisty zespołu Boney M. Kiedyś w środku cała różowa, dziś wnętrza robią wrażenie. Do swojej dyspozycji mamy pokój na samym szczycie należący do województwa świętokrzyskiego, a przez nich nie używany. Są 2 biurka, jest internet, jest telefon. Czegóż chcieć więcej:) Tylko czuję jak mi się łydki wyrabiają od kolejnego wchodzenia i schodzenia na 4 piętro. Damy radę.
Dom Polski Wschodniej jest to brukselska siedziba 5 biur regionalnych województw: warmińsko-mazurskiego, podlaskiego, lubelskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego. Został utworzony w grudniu 2009r. Pomysł ten budzi kontrowersje. Z jednej strony wizerunkowo jest nieźle: wspólna siedziba, działania, budżet powinny wystarczyć na lepsze zaistnienie w Brukseli. Z drugiej - każdy region walczy o  informacje i pieniądze dla siebie, co jest tutaj czymś oczywistym więc dyrektorzy biur są niejako wewnętrzną konkurencją. Co roku inny region koordynuje działania Domu Polski Wschodniej - obecnie kończy się koordynacja woj. podkarpackiego, w przyszłym roku przejmuje ją podlaskie. Na ocenę przyjdzie jeszcze czas gdy nieco więcej dowiem się o DPW. Po dodatkowe informacje odsyłam na www.eastpoland.eu
Jak na razie się nie nudzimy - Dni Partnerstwa Wschodniego - dwudniowa konferencja, sesja COR i parę innych wydarzeń skutecznie zajmuje nam czas i pozwala przygotowywać audycje. O tym jednak już w kolejnym wpisie...

niedziela, 25 listopada 2012

Komuna

Kolejka do zarejestrowania po numerek
 Komuna, to słowo Polakom nie kojarzy się zbyt dobrze. Jego pierwotne znaczenie oznaczające wspólnotę próbują przywracać Belgowie. Tak bowiem nazywają się urzędy gminy (dzielnicy), w której trzeba dopełnić wszelkich spraw formalnych. Obowiązek rejestracji obejmuje wszystkich, którzy będą w Belgii przebywać więcej niż 6 miesięcy. Nie pałałem chęcią dopełniania wszystkich związanych z tym formalności, ale to może po kolei...
Karta Parkingowa umożliwiająca mi bezpłatne parkowanie pod mieszkaniem stała się szybko moim upragnionym celem, zwłaszcza gdy ilości euro wrzucane do parkometrów stały się zastraszające. Godzina parkowania to 1,5 euro, 2 godziny to już 4 euro, natomiast 3 godziny to już 7 euro. Ja mieszkający w centrum miałem strefę płatnego parkowania 6 dni w tygodniu w godzinach 9-18. Łatwo policzyć koszty.
Udałem się więc do Komuny, departamentu parkingowego, uzbrojony w umowę wynajmu mieszkania. Pobrałem numerek, podchodzę do okienka, Pani sprawdza coś w komputerze i słyszę:
- Pan tu nie mieszka.
- Jak to? - odpowiadam - a umowa to co? Macie adres? Macie. Więc mieszkam
- No tak, ale aby uzyskać kartę mieszkańca musi Pan najpierw zarejestrować się w Komunie jako rezydent.
- Gdzie to się robi?
- proszę wejść 2 piętra wyżej.
- jest jakaś inna opcja?
- Tak. Może Pan wykupić roczny abonament w cenie 750euro płatne z góry.
750 euro. Przemnożyłem razy 4, wyszła mi kwota w PLN i stwierdziłem, że to jednak mnóstwo pieniędzy. Pytam się - ile kosztuje normalna karta parkingowa?
- 10 euro
- czyli za coś co mi się należy mam zaplacić 75 razy więcej?  - na tak zadane pytanie Pani mi nic nie odpowiedziała
Udałem się więc we wskazane miejsce, aby dowiedzieć się (ok. godziny 10.30), że na dzień dzisiejszy numerków do zarejestrowania jako rezydent brak i mam przyjść jutro najlepiej o 8.
- Kiedy mogę uzyskać kartę parkingową? - jeszcze podpytałem
- No po zarejestrowaniu jako mieszkaniec
- Ale tak od razu? Składam wniosek do rejestracji i dostaję kartę?
- Nie, dopiero po wizycie policji u Pana. Najpierw składa Pan wniosek. Podaje swój adres, nr telefonu, potem czeka na wizytę policji, która musi stwierdzić, że naprawdę tam Pan zamieszkuje. Wtedy przychodzi do Pana pocztą karta rezydenta i może Pan ubiegać się o kartę parkingową.
- Ile czasu to trwa?
- Do pięciu miesięcy.
Ile???? 5 miesięcy???? To ja będę tu 6,5, a kartę dostanę na ostanie półtora??? Musi być jakieś inne wyjście. Na szczęście istnieje Internet. Wchodzę w którąś z kolei zakładkę urzędu miasta Brukseli i czytam, że istnieje coś takiego jak karta tymczasowa, którą można uzyskać od momentu złożenia wniosku o rejestrację. No sprawdzimy jutro, bo przecież na dziś nie ma już numerka.
  Przychodzę do Komuny o 8 rano. Od 8.15 trwa wydawanie numerków, a tu kolejka jak na fotografii u góry (zrobione tel. komórkowym więc przepraszam za jakość). Godzinę później dostałem numerek 23 w mojej kategorii. W miedzy czasie tłum jeszcze zgęstniał (fotografia u dołu). Trochę zrobiło mi się nerwowo jak sobie doczytałem, że we wtorki Komuna pracuje tylko do 12.30. Rejestrację rezydentów mieszkańców Unii Europejskiej obsługiwały tylko 2 okienka. Mija 10, 11, w końcu 11.30, ale ufff. Udało się - w końcu moja kolej. Cała procedura aplikowania zajęła tylko 15 minut - dałem umowę, zdjęcie paszportowe, pokazałem dowód osobisty i tyle. Usłyszałem - witamy w Brukseli, proszę czekać na wizytę policji. Uzbrojony w kwit rejestracji udałem się do znanego już departamentu parkingowego.
- dzień dobry - chciałbym uzyskać kartę parkingową.
No i znana już historia, że nie mam statusu rezydenta i że nie ma innego wyjścia tylko 750 euro
- a nie ma kart tymczasowych? - pytam dalej
- tymczasowa? nie ma problemu. Pierwszą wydamy Panu na 3 miesiące, proszę tylko pamiętać, aby samemu przyjść po kolejną już na 9 miesięcy.
To nie można było tak od razu? Niestety nie wszystko miało być takie proste.
- Pan się dzisiaj rejestrował? Tak?
- No tak
W oczekiwaniu na swój numerek, w tle kolejka do rejestracji
- To nie będzie Pan miał jeszcze nadanego numeru w systemie. Proszę przyjść jutro. No chyba, że mieszkał Pan kiedyś w Belgii
Ja miałem nie mieszkać? A roczne studia w Antwerpii to co?
- No mieszkałem kiedyś w Antwerpii. Proszę sprawdzić.
Jeeeeeest numer i po chwili od wpłacenia 10 euro usłyszałem:
- Pana samochód jest już w rejestrze mieszkańców. Kiedyś dawaliśmy takie fizyczne karty do wsadzenia za szybę, ale teraz kontrolerzy mają już czytniki i nie ma takiej potrzeby.
Tak zakończył się kolejny etap zmagań z biurokracją w Brukseli. Jednak Komuna to komuna. Nikt mi nie wmówi, że jest inaczej... Powoli mogę ogarniać realizację granta. Wynajęcie mieszkania i sprawy formalne zajęły mi 9 dni. Usłyszałem od znajomych, że to naprawdę niezły wynik.
P.S. Jeśli macie samochód służbowy potrzebne jest jeszcze oficjalne pismo od pracodawcy potwierdzające, że używacie auta zarówno do celów prywatnych jak i służbowych...


sobota, 17 listopada 2012

IMMO


Szukanie mieszkania w Brukseli tylko z pozoru wydaje się łatwe. Ogłoszeń jest wiele, mieszkania w zróżnicowanej lokalizacji i cenie (2 pokojowe można wynająć już od 650 euro/miesiąc plus opłaty). Z reguły dobrze umeblowane i wyposażone. Jest jednak jedno ALE. Dostępne opcje szybko się kurczą gdy okazuje się, że  chce się w tym mieście spędzić "tylko" 6,5 miesiąca. Okazuje się, że w Brukseli minimalny wynajem to rok, średnio terminowy to 3 lata!
 Raptem wszystko zaczyna się kręcić wokół słowa "IMMO" - czyli z j. francuskiego - nieruchomość. Codzienne przeglądanie stron internetowych typu immoweb.be czy zimmo.be; wysyłanie dziesiątków maili, na które praktycznie nie ma odpowiedzi gdy zaznaczamy okres zamieszkania, a tu zegar tyka. Na szczęście mieliśmy gdzie głowę przytulić (Iwonka dzięki wielkie!)
Do tego wszystkiego dochodzi Belgijska biurokracja. Po pierwsze każdy wynajem mieszkania musi być zabezpieczony 2 miesięcznym depozytem w banku. Nie tak jak u nas miesięcznym u właściciela mieszkania. Teoretycznie wszystko proste prawda? Idziesz do banku, płacisz gwarancję i voila!  Otóż, żeby założyć konto w banku musisz być zarejestrowany w urzędzie gminy (tzw. komuna), a aby się zarejestrować w urzędzie musisz mieć wynajęte mieszkanie i udowodnić, że mieszkasz w Brukseli. Przypominam - aby wynająć mieszkanie musisz wpłacić gwarancję. Zamknięte koło co? Na szczęście jeden jedyny oddział banku ING przewidział takie przeszkody o po udowodnieniu, że rzeczywiście będę tu pracował udało mi się wpłacić gwarancję co umożliwiło wynajem mieszkania.
Ostatecznie z okna kamienicy  na starówce na szóstym piętrze (jest winda) widzę kościół św. Jana, mam 10 minut spacerem od rynku, czyli tzw. Grote Marktu lub też Grand Place, 300 metrów do Metra, a nim 10 minut do pracy. Przede mną jednak kolejne biurokratyczne przeszkody - obowiązek zameldowania we wspólnocie, a także pozyskanie karty parkingowej dla mieszkańca. Trzeba przyznać, że płatna strefa parkowania jest w Brukseli jeszcze ściślej oznakowana niż w Elblągu, a koszt 3 godzinnego postoju to jedyne 7 euro!